Czytając dzisiejszą Ewangelię nie mamy wątpliwości, która z ukazanych w niej postaci jest godną naśladowania. To celnik pokornie modlący się do Boga zostaje doceniony przez samego Chrystusa. Zatem nic prostszego nam nie zostaje jak naśladować postawę owego celnika, postawę pokornego stawania przed Bogiem, skoro sam Mistrz zapewnia, że odnajdziemy dzięki niej usprawiedliwienie.
Łatwo jest rozważać ów opis ewangeliczny, przyglądając się z dystansu ukazanym w nim postaciom. Dziwiąc się postawie faryzeusza i przytakując ze zrozumieniem celnikowi. Łatwo jest czytać i wsłuchiwać się w historię celnika i faryzeusza, dopóki nie
uświadomimy sobie, że jest ona nam dana po to, abyśmy się w niej odnaleźli, utożsamiając się z celnikiem, bądź z faryzeuszem. A tu zaczyna się pewien problem, bo może wydawać się nam, że żadnej z owych postaci nie odnajdujemy w sobie, bo ani nie jestem wielkim grzesznikiem, ani nie mam w sobie postawy zakłamania, jaką widzimy w faryzeuszu. Jeśli pojawia się w mojej głowie taka myśl, to jest to właśnie pierwsze ostrzeżenie, jakiego udziela nam dzisiejsza Ewangelia. Jeśli nie widzimy siebie w żadnej z tych ról, które ukazuje dzisiejsza przypowieść, to może bliżsi jesteśmy postawie faryzeusza bardziej niż nam się wydaje. Może przychodząc do kościoła szukamy właśnie faryzejskiego samozadowolenia z siebie, które nieuchronnie będzie prowadzić do wywyższania się wobec innych. Mogę to czynić choćby poprzez grzech obmowy, tak bardzo powszechny. Obmowy, w której często staję się sędzią bliźniego, ukazując siebie lepszym niż jestem: „Bo jak on mógł tak postąpić, czy powiedzieć, ja bym tak nigdy nie zrobił”. Czy ów sposób myślenia nie przypomina owego faryzeuszowego wychwalania siebie przed Bogiem? Nie nam jest sądzić drugiego człowieka, bo prawda o nim jest tajemnicą jego serca, w które wgląd ma tylko Bóg. To zdaje się być drugim przesłaniem, które daje nam dzisiejsza Ewangelia. Mówiąc krótko, potrzeba nam pokory, po pierwsze w ocenianiu siebie, a po drugie w ocenianiu innych ludzi. Pokory, która w dzisiejszych czasach jest tak niemodna i lekceważona jako cnota, która często jest traktowana jako słabość. Może dlatego, że jest niewłaściwie rozumiana. Czym zatem jest pokora? Jest niczym innym jak odkryciem prawdy, najpierw o sobie, choćby była najbardziej bolesna, a później o drugim.
Odkryciem prawdy, którą ukazuje nam Bóg i zgody na to, co odkryłem. A prawda o każdym z nas jest taka, że jestem grzesznikiem tak, jak ów celnik, a także faryzeusz. Grzesznikiem, który nie może w niczym zasłużyć na Bożą uwagę i miłość, żadną ofiarą, żadnym wysiłkiem. Nie możemy na nią zasłużyć, bo Bóg postanowił nam ją dać, nie ze względu na nasze starania, ale tylko dlatego, że nas kocha. A jedyne co trzeba, aby przyjąć tę Miłość, to właśnie pokora, w której odkryję prawdziwą wielkość i nędzę, jaka jest w każdym z nas. Dlatego stając przed kochającym nas Bogiem, nie bójmy się z odwagą i w prawdzie wyznawać: „Boże miej litość dla mnie grzesznika”.