Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie – Takie świadectwo o Jezusie daje dzisiaj św. Łukasz w Dziejach Apostolskich. Tym drzewem, na którym zawisł Jezus jest krzyż, to pierwsze oczywiste skojarzenie. Nie sposób jednak zatrzymać się tylko na takim wytłumaczeniu. Bo narzuca się jeszcze jedna interpretacja, nawiązująca do obrazu drzewa życia. To w tej perspektywie nabiera znaczenia i głębi świadectwo o zmartwychwstaniu Jezusa. Krzyż jest drzewem życia, tym samym, które było w centrum ogrodu Eden. To drzewo, to dar nowego życia, które Bóg chciał nam ofiarować od samego początku. Pragnął przygotować nas do przyjęcia tego daru. Człowiek sprzeciwiając się Bogu, zamkną przed sobą drogę do tego drzewa. Ponieważ nie był gotowy, aby przyjąć jego owoc życia.
Bóg Ojciec, Stworzyciel pragnie realizować swoje dzieło, niezależnie od tego jak wiele go będzie kosztować. Nawet jeśli doprowadzi ono do śmierci Jego Syna. W tym ukazuje się najbardziej niezwykła prawda naszej wiary. Prawda o Bogu, który chce dzielić się ze mną darem swojego życia. Życia, które jest nie tyle trwaniem w wieczności, w jakimś nieokreślonym czasie, ale jest zanurzeniem w samego Boga, który dzieli się z nami Sobą, ponieważ to On jest życiem.
Jezus przychodzi, aby ukazać szlak prowadzący do ogrodu Eden, do drzewa życia. Droga do niego wiedzie przez śmierć. W znaczeniu dosłownym, ale jeszcze bardziej w sensie przenośnym. Jest to śmierć, o której pisze św. Paweł: Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Wyraża się ona w dążeniu do tego co w górze, nie do tego, co na ziemi. W ciągłej gotowości umierania dla tego co przyziemne, co jest we mnie grzeszne i słabe. Dokonuje się to w wyborach, które zabijają we mnie starego człowieka, umacniając obraz Jezusa. Nie można jednak zapomnieć, że ten obraz, to podobieństwo zawsze jest nam ofiarowane. Nie jest owocem mojego starania, ale darem bezinteresownej miłości Boga. Miłości, która zwycięża śmierć jaką niesie grzech, rozpraszając jej mrok. Swoją obecnością Jezus, niezależnie od tego jakie są nasze grzechy, nie pozwala się nam pogrążyć w mroku śmierci, ale zawsze jest przy nas z pełni obecny, w swojej miłości. Miłości, która jest większa od każdego grzechu. Miłości dającej prawdziwe życie. Aby ją odnaleźć, trzeba wyjść z bezpiecznego wieczernika i podobnie jak Piotr i ów drugi uczeń pójść do grobu. Wyjść do miejsca śmierci. Tam można odnaleźć świadectwo zmartwychwstania. Wyjść do tego co jest trudne, co nas może zabijać w naszym poszukiwaniu własnej woli, przestrzeni i miejsca, w której realizujemy siebie. Bóg wyszedł dla mnie ze swojej strefy komfortu, abym miał odwagę zostawić swoją. Abym ujrzał i uwierzył.