Pokora! To niezbyt modne słowo i bardzo często wyśmiewana postawa, staje dzisiaj w centrum Bożego Słowa. Czym jest? Uniżeniem, służalczością, słabością, czy jakimś inny postępowaniem, poprzez które możemy poddać się wpływowi drugiego człowieka. Katechizm nazywa pokorę cnotą. Jak możemy zatem rozumieć jej znaczenie i czy chcemy naprawdę być ludźmi pokornymi? Właśnie do tego wzywa nas dzisiejsza Ewangelia. Do stawania się człowiekiem, który swoje miejsce będzie gotowy określić miarą miłości, a nie tym co mu się sprawiedliwie należy. Człowiekiem, który zna swoje miejsce, bo jest wpatrzony w przykład jaki zostawił Jezus.
Warto wsłuchując się w naukę, jakie niesie nam dzisiejsza Ewangelia, spytać o konkret mojego życia w wypełnianiu Ewangelicznych wskazań. Cóż znaczą dla mnie te słowa i jaki ukazują mi sposób postępowania? Nie można dać tutaj prostej odpowiedzi, bo życie każdego z nas jest inne. Można jedynie wskazać pewien kierunek, który może pomóc w odkrywaniu skarbu pokory w wydarzeniach jakie niesie nam codzienność.
Sięgnijmy, zatem po przykład pewnej świętej. Zobaczmy konkret jej życia, w którym wypełnia się dzisiejsza Ewangelia. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus w swoim dzienniczku duszy pisała tak: „Przypominam sobie pewien akt miłości bliźniego, do którego Dobry Bóg dał mi natchnienie, kiedy byłam jeszcze nowicjuszką. Było to w okresie, gdy Siostra. od św. Piotra przychodziła jeszcze do chóru i do refektarza. Podczas modlitwy wieczornej jej miejsce było przede mną; 10 minut przed szóstą, któraś z sióstr winna była zaprowadzić ją do refektarza, ponieważ siostry zajmujące się chorymi miały za dużo podopiecznych, aby mogły przyjść po nią. Wiele mnie kosztowało ofiarować się jej do spełniania tej małej przysługi, wiedziałam bowiem, że nie łatwo było zadowolić biedną siostrę od św. Piotra, która bardzo cierpiąc, nie lubiła zmiany prowadzącej ją siostry. Tymczasem nie chciałam stracić tak pięknej okazji spełnienia aktu miłości bliźniego, mając w pamięci to, co powiedział Jezus: „Co uczyniliście najmniejszemu z moich, mnieście uczynili”
Każdego wieczoru, gdy tylko spostrzegłam, że moja Siostra od św. Piotra potrząsa klepsydrą, wiedziałam, że chce mi przez to powiedzieć: ruszamy w drogę! Nie do uwierzenia, ile mnie kosztowało ruszyć się z miejsca, zwłaszcza na początku, jednak czyniłam to natychmiast, po czym rozpoczynała się cała ceremonia. Należało ją podnieść i przesunąć ławkę w pewien określony sposób, przede wszystkim niezbyt pospiesznie, w końcu ruszałyśmy w drogę.
Kiedy docierałyśmy do refektarza. Po wysłuchaniu wielu narzekań, powstawały nowe trudności; trzeba było posadzić S. od św. Piotra tak zręcznie, by jej nie urazić, następnie należało zawinąć jej rękawy (także w pewien określony sposób); potem byłam wolna i mogłam się oddalić. Swymi biednymi, zniekształconymi rękami przygotowywała sobie, jak umiała, chleb na miseczce. Wkrótce to spostrzegłam i każdego wieczoru, zanim odeszłam, oddawałam jej jeszcze i tę przysługę. Ponieważ nie prosiła mnie o to, była wzruszona, że sama zauważyłam. I tak to niechcący zyskałam wkrótce jej łaski, przede wszystkim tym (jak się później dowiedziałam), że ukroiwszy jej chleb, darzyłam ją przed odejściem moim najpiękniejszym uśmiechem.”
Jest to jeden z wielu przykładów w radykalnym praktykowaniu dzisiejszego wezwania Chrystusa, jaki pozostawia nam święta Teresa od Dzieciątka Jezus, jaki możemy odnaleźć życiu wielu świętych.
Czytając to świadectwo, jedno jest pewne, drugi człowiek może dla nas być piekłem, jeżeli nie przekroczymy w sobie egoizmu i pychy. Stając przed bliźnim w postawie pokory, czyli prawdy o tym kim dla Boga jestem ja i spotkany przeze mnie człowiek. Odkrywając tę prawdę o nas, mogę uczynić każdego napotkanego człowieka moją drogą do nieba.