Bóg ustanawia porządek w o taczającym nas świecie. W każdym z jego wymiarów zarówno duchowym jak i materialnym, wyznacza granicę, których przekroczenie powoduję chaos. W dialogu jaki Bóg prowadzi z Hiobem, ukazuje swoją władzę na przykładzie mocy jaką ma nad morskimi odmętami. Prawem, które ustanawia, przekracza ciemności morskich toni, podporządkowując je swoim zamiarom. W tym obrazie możemy odczytać głębszą symbolikę, widząc w głębinach symbol złych mocy. To tutaj zamieszkuje lewiatan, to miejsce przebywania demonów. Takie przekonanie mieli współcześni Jezusowi. Dlatego bardzo nie chętnie oddalali się od brzegu. Może tym bardziej dziwić, prośba Jezusa jaką kieruje do Apostołów, już po zapadnięciu zmroku: Przeprawmy się na drugą stronę. Widzimy, że okoliczności jakie towarzyszą wypełnieniu tego polecenia, będą próbą dla Apostołów. Doświadczeniem przypominającym o Mocy, która jest w stanie pokonać nie tylko wzburzone Jezioro, ale przede wszystkim potęgę ciemności zła, którą wzburzone odmęty oznaczają.
Z przekazu Marka, bardzo lakonicznego, widzimy, że Apostołowie bez wahania wypełniają prośbę Mistrza. Zostawili więc tłum, a Jego (Jezusa) zabrali. Tak zaczyna się ich próba. Nawrócenie, które będą przeżywali wielokrotnie doświadczając mocy Jezusa. Procesu, który dokonuję się nieustannie, w ponawianych aktach posłuszeństwa, w chwilach doświadczeń i słabości.
Zostawili więc tłum, a Jego zabrali. W tym prostym zwrocie, widzimy istotę drogi nowego życia, nawrócenia. Jest nią Jezus, którego stawiamy w centrum naszych spraw. Dla którego zostawiamy tłum: rozkrzyczanej rzeczywistości, emocji, lęków, oczekiwań, czy stereotypów. Tłum, który nas ogranicza w spotkaniu z Panem. Przyjmując zaproszenie podobnie jak Apostołowie jesteśmy wezwani do zaufania, które sprawia, że przekroczymy sposób myślenia tak czysto racjonalny i zaufamy Bogu. Wypłyniemy w ciemność ku celowi, którego nie widać. Zaufamy w sytuacji, w której zmierzymy się z nawałnicą zła, jakie będziemy odnajdywać w sobie i doświadczać ze strony innych. Zła wobec, którego będziemy bezbronni, bez zabezpieczeń jakie dawał dobrze znany brzeg. Mając wtedy koło siebie Jezusa, który śpi, którego obecność w jakiś sposób nam się gubi, którego trzeba prosić, aby nas zauważył i się obudził, będziemy mogli doświadczyć braku naszej wiary i lęku jaki się z niego rodzi.
To doświadczenie słabości jest niezbędne, aby odkryć moc i przyjąć nowy sposób życia, który swoje źródło ma w Bożej obecności, a nie w sile naszych możliwości, podjętych działaniach i wysiłkach. Moc w słabości się doskonali. Tę prawdę można zrozumieć dopiero w doświadczeniu kryzysu, który jest przyjmowany na drodze wiary. Starając się wytrwać na wyznaczonym przez Jezusa szlaku, stawiając Boga w centrum naszej łodzi życia. To pozwoli nam zrozumieć, że to co dawne minęło, a oto wszystko stało się nowe, bo Jezus naprawdę jest przy nas.