Tajemnicą zmartwychwstania rozpoczyna się chrześcijaństwo. Jeśli nigdy nie odpowiedziałem na pytanie: czym ta prawda jest dla mnie i jak wpływa na moje życie, być może niewiele rozumiem z głębi naszej wiary.
Zmartwychwstanie pokazuje nam perspektywę, budzi nadzieję, że z tego, co jest trudne, co jest śmiercią, może rodzić się życie. Pokazuje, że jarzmo może być słodkie, a brzemię lekkie. Odkrycie tej prawdy może dokonać się tylko w spotkaniu z Chrystusem, tym który zmartwychwstał i żyje.
Właśnie dlatego Chrystus odbiera Apostołom doświadczenie bliskości z sobą poprzez swoje człowieczeństwo, aby mogli pogłębić z Nim więź jako Bogiem, a nie człowiekiem. To co było zewnętrzne, przeszkadzało uczniom Jezusa w całkowitym zawierzeniu, w przyjęciu Go jako Boga.
Paradoksalnie przez wniebowstąpienie Chrystus staje się bliższy, od tej pory Jego obecność nie jest ograniczona przez ciało, czas i przestrzeń. On jest tym, „Który jest”, tu i teraz, który jest zawsze i wszędzie. Odkrycie takiego Boga nie jest łatwe, bo wymaga przekroczenia schematów myślenia, które są piętnem grzechu. Dlatego Jezus posyła Tego, który może pomóc spojrzeć na rzeczywistość głębiej, ukazać ją w świetle Bożego zamysłu. Otwarcie na tę Obietnicę wymaga zaufania, zgody na pustkę, którą pozostawia po sobie Mistrz, to w nią po dziesięciu dniach oczekiwania pełnego lęku, zejdzie Moc z wysoka i odmieni wszystko.
Jerozolimski wieczernik staje się w tym obrazie ewangelicznym symbolem codzienności, w której potrzeba zmierzyć się z tym, co trudne i wymagające zaufania Bożemu Słowu. Z tym, co jest jakimś wymiarem śmierci, zaparcia się siebie. Tylko tak można otworzyć się i przyjąć ten największy dar – obiecanego Ducha Świętego, który pozwala nam odnaleźć drogę zbawienia i uświęcenia we wszystkim, co nas spotyka. Ducha, który daje siłę do podjęcia i wypełnienia zadań, jakie stają przed nami.
Prawda zmartwychwstania i wezwanie do oczekiwania na zesłanie Ducha Świętego odsłaniają przed nami najgłębszy sens życia. Tak często narzekamy na naszą codzienność, że jest zbyt trudno, że pewne sprawy są nie do uniesienia, że wszystko co nas otacza jest beznadziejne. Co by było, gdyby takim myślom poddali się Apostołowie? Zapewne nie byłoby dzisiaj Kościoła. Oni trwali na modlitwie wierząc, że Bóg dopełni obietnicy. I tak się stało, a przeszła ona ich najśmielsze oczekiwania.
W naszym życiu potrzeba tego czasu trwania w szarej codzienności, często naznaczonej niepewnością i cierpieniem, trwania w tym doświadczeniu przy Bogu, którego bliskość nie jest oczywista. Uciekając od tego trudu poszukiwania „Zakrytego” płaszczem codziennych spraw, będziemy przypominali tych, którzy uciekają z Jerozolimy. Tym samym będziemy oddalać się od udziału w obietnicy zesłania Ducha Świętego. A bez Niego nie można kroczyć drogą życia, wyznaczoną przez naszego Pana.