Głód jest tym co nas kształtuje. Od rodzaju głodu jaki w sobie wzbudzimy zależy to kim się staniemy. Dzisiejsza Liturgia Słowa ukazuje nam prawdę o kształtowaniu w nas pragnienia pokarmu, który pozwala stawać się podobnym do Boga. Jezus przychodzi, aby obudzić w nas to pragnienie. Chce On uczynić nas dziećmi Ojca Niebieskiego. To dlatego zostaje pośrednikiem tej przemiany, która nas uświęca. Ofiarowując się w znaku pokarmu, przynosi prawdę o Bogu, którą wyśpiewuje psalmista: Otwierasz rękę, karmisz do syta wszystko co żyje. Jezus staje się człowiekiem, aby w swoim człowieczeństwie nas nasycić. W tym co ludzkie uczynić nas podobnymi do Boga. To prawda, która jest nie tyle teologiczna, co bardziej egzystencjalna. Bo ukazuje najbardziej pierwotny zamiar Boga, jaki został wpisany w akt stworzenia: obudzić w nas głód tego co nadprzyrodzone.
Dlatego Syn Boży staje się materialną częścią naszego świata, aby pozwolić nam odnaleźć pragnienie Boga, w tym co wydaje się być pozbawione nadprzyrodzoności. Pozwolić nam karmić się Bogiem, w tym co jest codziennym „chlebem” naszego życia. Dlatego powołuje nas, abyśmy stali się nosicielami prawdy, dobra i miłości. Poprzez nasze człowieczeństwo zranione grzechem nieśli innym nadprzyrodzoną łaskę. Znakiem tego wezwania jest opis cudownego rozmnożenia chleba ukazany w dzisiejszej Ewangelii. Cudu zaspokojenia głodu tłumu gromadzącego się wokół Jezusa. Nie bez powodu zaprasza On swoich Uczniów, aby uczestniczyli w tym wydarzeniu. Poczynając od prowokacyjnego pytania jakie kieruje do Filipa, podprowadza ich do zaangażowania w ten cud. Mają być nie tylko świadkami rozmnożenia pokarmu, ale również tymi, którzy go rozdadzą. W tym znaku ukazuje wszystkim swoim uczniom prawdę, o której pisze św. Paweł: abyście postępowali w sposób godny powołania, do jakiego zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości.
Każdy rodzaj powołania można wpisać w tę scenę z dzisiejszej Ewangelii. Wszyscy jesteśmy wezwani do współdziałania z Jezusem w zaspokajaniu głodu innych, takimi środkami jakie posiadamy. Może to być pięć jęczmiennych chlebów i dwie ryby, mogą być to miliardy złotych. Nie jest ważne ile dajemy, ważne jest, abyśmy dali tyle ile możemy, nasz wdowi grosz. Ofiarowali to z Bożym błogosławieństwem, tak jak chce tego Jezus. Wtedy nasz dar będzie mógł stać się znakiem tego co nadprzyrodzone. Pomagając innym odnaleźć drogę do Nieba, sami będziemy umacniać na niej swoje kroki. Bo kto daje ten otrzymuje.