Pragniemy wielkości. Jest ona głęboko wpisana w nasze człowieczeństwo. Do niej przeznaczył nas i powołał Bóg. Czyniąc człowieka podobnym do Siebie, w akcie stworzenia, zaszczepił w nas to pragnienie. Niestety grzech je wykrzywił, zbanalizował i ograniczył tylko do tego co jest doczesne. Te postawy obnaża św. Jakub, kiedy pisze: Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie. Ta przestroga wydaje się być dzisiaj coraz bardziej aktualna. Kiedy tak wielu daje się zaprząc w wyścig szczurów, w imię złudnej wielkości, jaka jest im obiecywana. Apostoł podpowiada, że z tego stanu serca i ducha, może nas wyprowadzić modlitwa, która będzie poszukiwaniem Bożej woli. Mówi: Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.
Wielkość, która jest nam zadana, kształtuje się w spotkaniu pełnym miłości z drugim człowiekiem. Spotkaniu, które nie raz będzie nas odzierać ze złudzeń wielkości, budowanej na własnych pragnieniach i żądzach. Jesteśmy powołani do miłości, która nieuchronnie będzie wzywała nas do przyjęcia postawy sługi. Dla którego bardziej będzie się liczyć to co może ofiarować, niż otrzymać. Bardziej być, niż mieć. I bynajmniej nie chodzi tutaj o zlekceważenie swoich potrzeb, ale świadome ich przyjęcie. Tak, aby nie stać się podobnym do bohaterów z Księgi Mądrości, którzy odrzucają Proroka – wyraziciela Bożej woli, bo jest im niewygodny, ponieważ sprzeciwia się ich działaniu. Przyjąć drugiego jako dar i zadanie. Właśnie takiej postawy uczy nas Chrystus. Stając wobec niesprawiedliwości, pokonuje ją siłą miłości. Przyjmuje na siebie niesprawiedliwy wyrok, aby przekroczyć naszą małostkowość i brak miłości. Nie jest w tym bezwolny i słaby. Wynosi człowieczeństwo na poziom jaki był nieznany żadnym filozofom, czy nauczycielom głoszącym mądrość. Pokazuje, że ofiarna miłość jest najgłębszym sensem naszego życia. Jest drogą wielkości, na której jestem gotowy się umniejszać, stając się sługą miłości. Ta służba zawsze dokonuje się w duchu ofiary, jakiegoś wymiaru poświęcenia. Jezus przychodzi ukazać nam właśnie taką drogę. Nie zawsze można pozostawać sługą z podniesioną dumnie głową, są takie momenty, kiedy bycie darem dla drugiego może nas upokarzać. Aby zgodzić się z tym doświadczeniem potrzeba tej mądrości, która jest przede wszystkim czysta, dalej – skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy.