Może się zdarzyć, że nasz sposób myślenia i postępowania, nieraz będzie przypominał ten wyrażony przez św. Jana w dzisiejszej Ewangelii. Oburza się on na tych, którzy nie chodząc z Nauczycielem, co wydawało się być jedynie słuszne i właściwe, dokonują cudów w Jego imię. Czy nie nazbyt często chcielibyśmy jak Jan, określać przynależność do Chrystusa na podstawie prostego „nie chodzi z nami”. Może nam towarzyszyć pokusa opisania rzeczywistości jako barykady, gdzie stoi się po prawej, albo po lewej stronie. Dlatego słowa Chrystusa nic nie tracą ze swojej mądrości i aktualności, bo wciąż nam wszystkim zagraża mentalność przysłowiowych: psów ogrodnika.
Przyzwyczailiśmy się do pewnych zewnętrznych form celebracji Kościoła: niedzielna Eucharystia, procesje, jakże piękne obchody świąt Bożego Narodzenia i wiele innych tradycji jakie pielęgnujemy. Te wszystkie wydarzenia religijne wrosły w naszą kulturę. I dobrze, że tak się stało. Jednak dzisiejsza Ewangelia prowokuje nas, do zadania sobie pytania: Czy coś nam się nie gubi z piękna bycia chrześcijaninem, w praktykowaniu tych tradycji?. Czyż nie nazbyt często stajemy się podobni do owych uczniów uznających przynależność do Chrystusa przede wszystkim na podstawie tego co zewnętrzne?
Nie ma wątpliwości, że każdy z nas chce iść za Chrystusem, lecz czy tak jak On tego chce? Stosunkowo prosto jest przyjmować wiarę w tradycyjnych zwyczajach, łatwo jest na tym budować swoją religijność. O wiele trudniej wprowadzić ją do serca, i żyć ją na co dzień. Może dlatego Chrystus chce nam dzisiaj powiedzieć, że zbyt często jesteśmy katolikami przykładającymi uwagę do tego co zewnętrzne, a zbyt rzadko chrześcijanami gotowymi świadczyć miłosierdzie ze względu na Jezusa, kierującymi się Ewangelią, przy wyborach jakie niesie codzienność. Zwłaszcza tymi, które wymagają radykalizmu w przeciwstawieniu się słabości i grzechowi.
Z drugiej strony wciąż jest tak wielu, gotowych nosić imię chrześcijanina, jednocześnie wybiórczo traktując przykazania i przyjmując tylko to co wygodne. Żyjąc beztrosko na ziemi i wśród dostatków tucząc swoje serca. Odrzucając wszystko to co w danej chwili jest nie wygodne i trudne do spełnienia z nauki jaką Jezus pozostawił Kościołowi.
Chrystus zaprasza nas do odkrycia wiary, która sięga głębiej w nasze pragnienia, oddając je Bogu. Wiarę stawiającej Boga w centrum. Radykalnie podporządkowującej Mu codzienność, nawet jeśli będzie to przekreślać nasze plany. To przede wszystkim w życiu ma się objawiać nasze chrześcijaństwo. Abyśmy nie stali się zgorszeniem nosząc imię chrześcijan, lecz aby ludzie widząc nasze czyny chwalili Boga.