
Prawo Mojżeszowe nakazywało czterdzieści dni po narodzeniu męskiego potomka przynieść go do świątyni jerozolimskiej. Tam rodzice byli zobowiązani złożyć ofiarę i podziękować Bogu za otrzymanie tak wielkiego daru, jakim jest dziecko. A jeśli był to pierworodny syn musieli oddać go Bogu na służbę.
Dzisiejsze święto ukazuje właśnie ten moment, przyjścia Maryi i Józefa do świątyni. To wydarzenie, głęboko zakorzenione w tradycji Izraela, nabiera w tym momencie szczególnego znaczenia. Jezus chociaż jeszcze nieświadomy w swoim człowieczeństwie, już wypełnia nową treścią tradycję starotestamentalną. W Jego imieniu przemawiają świadkowie nowego porządku. Symeon dzięki szczególnej asystencji Ducha Świętego rozpoznaje w dziecku Zbawiciela i wyśpiewuje pieśń uwielbienia. Przepełniony szczęściem bierze Go w swoje ramiona, składając świadectwo wiary. Głosi, że jest On światłem na oświecenie pogan i chwałą ludu Bożego.
Człowiek potrzebuje światła, zwłaszcza tego Bożego. Nie może długo żyć w ciemności, przede wszystkim w ciemności duchowej, spowodowanej grzechem, brakiem miłości, zamknięciem się w egoizmie, życia wyłącznie dla siebie. Im więcej takiej ciemności w sercu człowieka, tym więcej niepokoju, lęku i braku pewności. Jezus pragnie dzisiaj powiedzieć do każdego z nas: Ja jestem światłością świata, kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia.
Dlatego zgodnie ze starodawną tradycją przynosimy dzisiaj do kościoła świece. One zapowiadają nadejście tego światła, które Jezus pragnie rozpalić w każdym z nas. To światło łaski, mocą której Zbawiciel uzdalnia nas do złożenia sprawiedliwej ofiary, miłej Panu. Tę prawdę zapowiada prorok Malachiasz. Również ją przypomina symbolika świecy gromnicznej, którą przynosimy dzisiaj na Liturgię. Świecy, która jest znakiem życia poświęconego Bogu, spalania się dla Bożych spraw. Noszenia w sobie światła, które rozpalił Jezus, aby rozpraszało mrok tego świata. Pierwszą, która je w pełni przyjęła w nowym porządku, była Maryja. Ona uczy nas życia poświęconego Bogu.
Dzisiejsze święto stawia przed każdym z nas pytanie o gotowość do ofiary, spalania się dla Bożych spraw. Zadań, które są nam powierzone w codzienności życia, prozaicznych obowiązków. Ponieważ przez Chrystusa codzienność staje się miejscem naszego uświęcenia. Podejmowania odpowiedzialności, która kosztuje. Nie można być dobrym mężem, żoną, matką, ojcem, dzieckiem, pracownikiem, księdzem czy siostrą zakonną nie składając ofiary ze swojego życia. W naszych czasach bardzo potrzeba ludzi ofiarnych. Ich brak sprawia, że rozpadają się małżeństwa, wielu ludzi gubi się w różnorakich nałogach, tonie w mroku grzechu. Staje się obojętnych na Boga i jego prawdę. Ponieważ wciąż brakuje tego światła, które ma rozpalać ich mrok. Światła, które my jako chrześcijanie mamy zanieść innym.
Przynosząc dziś gromnicę do poświęcenia, trzeba zapytać siebie: czy stać mnie na ofiarę? Trud uczciwego życia, życia zgodnie z wolą Boga, życia w którym co dnia biorę swój krzyż. Czy mocą jaką daje mi Jezus staję się dla innych światłem, które świeci przed ludźmi, aby widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca, który jest w niebie?