
Zdarza się nam spoglądać na świat w sposób czarno-biały. Wyznaczając proste granice, w których określamy ludzi jako dobrych lub złych. Takie zaszufladkowanie wydaje się pomagać w podejmowaniu decyzji i wyrażaniu swoich ocen. Ponieważ łatwiej poruszać się w codzienności, kiedy wiadomo kto jest wrogiem, a kto przyjacielem i jak należy traktować innych.
Zgoda na funkcjonowanie w takim konstrukcie życia, może sprawiać, że ten uproszczony sposób myślenia, będziemy skłonni przypisywać również Bogu. Traktując Go jako sędziego, który nieomylnie realizuje swoje wyroki, karząc za grzechy i nagradzając dobro. Taki obraz Boga, który stawia mur między dobrymi i złymi, może być wygodny, usprawiedliwiający poszukiwanie sprawiedliwości na miarę porządku tego świata. Człowiek widzący w ten sposób Boga, będzie się gorszył złem jakie dostrzega wokół siebie, zwłaszcza tym, które wydaje się pozostawać bezkarne.
Uważnie wsłuchując się w słowa dzisiejszej Ewangelii, słyszymy naukę o Bożej sprawiedliwości, która może nas dziwić i niepokoić. Jest to sprawiedliwość, która czeka na owoc naszego życia. Pełna miłosierdzia, szukająca dobra dla drugiego. Gotowa w imię tego dobra podjąć ofiarę. Sprawiedliwość pochylająca się nad każdym z nas, z czułością pełną miłości i troski, poszukującą w każdym z nas przestrzeni, w której będzie mogło zakorzenić się dobro i wydać owoc. Jest to sprawiedliwość obecności, która potrafi zrozumieć. Obecności trwającej przy każdym z nas w tym co jest dobre i złe. To sprawiedliwość daru, która staje się dla nas skałą, z której możemy czerpać wodę życia. Objawia i uczy jej nas Chrystus, który nie przychodzi nas potępić, ale zbawić. Dlatego jest On gotowy wziąć ciężar krzyża naszego bezowocnego życia, kształtowanego słabością i grzechem. Stając się dobrym ogrodnikiem pochyla się nad każdym. Z nadzieją patrzy na drogi naszego życia, pragnąc z tego co jest wyprowadzić dobro, zmieniające nasze serca. Jezus przychodzi, nie dlatego, że na to zasługujemy, tylko dlatego, że potrzebujemy. Jakże nasz sposób postrzegania drugiego człowieka różni się, od Jezusowego spojrzenia, pełnego miłości, gotowego cierpliwie czekać, wciąż wypowiadającego: Wybacz im Panie, bo nie wiedzą co czynią.
Jesteśmy kochani przez Boga, miłością, która nigdy od nas się nie odwraca, nigdy nie zostawia nas samych w pielgrzymce przez pustynię naszego życia. Nawet jeśli się na niej zagubimy, zawsze jest przy nas. Odkrywając tę Miłość i przyjmując ją, mamy szansę nauczyć się postrzegać innych nie w sposób czarno-biały, ale tak jak widzi Jezus w kolorach miłości: życzliwości, dobroci, przebaczenia i prawdziwej akceptacji.