Coraz mocniej wrasta w naszą mentalność, sposób myślenia, w którym wydaje się nam, że powinniśmy natychmiast zaspokajać nasze pragnienia i oczekiwania. Ta prawda wyrażana na tysiące sposobów krzyczy do nas z reklam. Obiecując natychmiastowe otrzymanie przedmiotu pożądania, który stanowi klucz do szczęścia i spełnienia. Liczy się to “natychmiast”, bo inaczej szczęście pryśnie, niczym mydlana bańka.
Współczesny człowiek jest bardzo niecierpliwy, nie potrafi czekać, wszystko musi mieć natychmiast, teraz. Zdobywanie tego na co mamy ochotę, staje się dla wielu celem życia. Ten ciągły wyścig szczurów, dotyka coraz większej rzeszy ludzi, nieprzyzwyczajonych do mierzenia się z oczekiwaniem. Każdemu z nas udziela się owo napięcie, jakie wywiera na nas współczesny świat środków masowego przekazu, przez owo ciągłe nawoływanie: „musisz mieć teraz, zaraz, natychmiast…”.
W taki obraz naszej “kultury” wpisuje się dzisiejsza Ewangelia, z bardzo aktualnym przesłaniem. Ukazując je w postawie św. Józefa. Aby je odczytać, trzeba zastanowić się nad tym co odczuwał św. Józef, kiedy dowiedział się, że Jego wybranka serca jest w stanie błogosławionym? Ta którą tak bardzo kochał, która obiecała być tylko jego. Czyżby go zdradziła? Ta niepewność musiała rozrywać jego serce. Zwłaszcza tak czyste i prawe. Lecz nawet wielki ból, przeszywający całą istotę św. Józefa, nie zamyka go na szukanie odpowiedzi przed Bogiem. Rodzą się w nim pytania: jak ma postąpić dalej, jaka jest Wola Boża, jaka droga, którą Bóg chce go prowadzić. Wiele pytań, na które odpowiadało Boże milczenie. Pozostało pełne bólu oczekiwanie. W nim rodzi się decyzja o odesłaniu Maryi. Chce w ten sposób Ją chronić. Ile czasu minęło zanim podjął tę myśl, aby Ją oddalić, a winę wziąć na siebie, ocalając jej godność? Chwil pełnych bólu, w których nie przestaje myśleć o Swojej Wybrance, o tym jak jej pomóc.
Jakże trudno byłoby nam przeżyć podobne doświadczenie. Przeżyć z taką godnością, te trudne chwile oczekiwania. A przecież są one nieuchronnie wpisane w życie każdego z nas. Czas oczekiwania i niewiadomej, zwątpienia, z którego rodzi się nadzieja. Potrzeba zgody na oczekiwanie pełne zawierzenia Bogu, tego co niezrozumiałe, co może prowadzić przez pustkę i brak.
Kiedy uwierzymy, że w trudnym doświadczeniu jest z nami Bóg – Emanuel, czyli Ten, który jest blisko, czas oczekiwania może nabrać sensu. Bóg ma moc, doprowadzić nas do tego co najlepsze, ale często nie tak jak my byśmy tego chcieli, w sposób prosty i szybki. Wtedy często nie potrafilibyśmy przyjąć dobra jako daru, ale moglibyśmy je przypisać samym sobie. Nie odnajdując w nim drogi, ale czyniąc je celem. Dlatego potrzebujemy czasu dojrzewania, który dokonuje się poprzez oczekiwanie i często związane z nim cierpienie, które nas oczyszcza.
Stając wobec Bożych tajemnic trzeba być cierpliwym. Bóg nigdy nas nie opuści!!! Ta prawda powinna nieść nadzieję w najtrudniejszych sytuacjach. Zatem nie musimy mieć już teraz i zaraz, tego co wydaje się nam niezbędne: zdrowia, radości, pokoju serca, miłości i tego wszystkiego, co jest tak ważne. Nie musimy mieć teraz i zaraz odpowiedzi. Widzieć i rozumieć sens wydarzeń i uniknąć cierpienia. Nie musimy! Bo w tym wszystkim z nami jest i zawsze będzie Jezus.