Nazbyt często myśląc o naszej Wierze, czyli tym wszystkim co powinno tworzyć relację z Bogiem, jesteśmy gotowi widzieć ją przede wszystkim w perspektywie życia doczesnego, tego wszystkiego co nas spotyka tutaj i teraz. Wiara jest przecież częścią kultury, fundamentem moralności, jest tradycją, pozwalającą zachować swoją tożsamość. Chcemy, aby Bóg, w którego wierzymy stał się gwarantem porządku w jakim żyjemy dzisiaj. Chcemy, aby pilnował sprawiedliwości, aby zapewnił należyty dobrobyt i ustrzegł nas od głodu, ognia i wojny. Jest to bez wątpienia dobre pragnienie, ale nie wyczerpujące roli i celu wiary, która ma kształtować nasze życie. Jezus przyszedł, aby zmienić nasz sposób patrzenia na życie, które przekracza doczesność, mając bardzo konkretny kształt w wieczności. Próbuje On ukazać nową perspektywę. Wydaje się, że bardzo mglistą, dla tych którzy stają przed Chrystusem w dzisiejszej Ewangelii, którzy chcieliby widzieć życie wieczne jako przedłużenie porządku doczesnego. A nawet więcej podporządkować wieczność swoim własnym planom i oczekiwaniom.
Jakże inna jest postawa siedmiu braci i matki, z pierwszego czytania. Stając wobec realnej groźby straty swojego życia, w momencie próby wierności Bogu i zasadą związanych z wiarą, chwytają się nadziei życia wiecznego. To ona pozwala im zobaczyć doczesność w perspektywie życia, które Bóg obiecuje po śmierci, które jest celem a nie tylko możliwością i dodatkiem do tego co przeżywamy dzisiaj. Życia, które można stracić bo jest tylko etapem do tego co zamierzył i zaplanował dla nas Bóg.
Do takiej postawy przygotowuje nas nasza codzienność, nasz życie doczesne. Poprzez wybory, w których stawiamy Bożą wolę na pierwszym miejscu. Wybory, które sprawiają, że w logice tego świata będziemy tracić, przygotowując się do przyjęcia życia, które obiecuje nam Zbawca. Przyjęcia go jako obietnicy, która już teraz, dzisiaj zmienia naszą codzienności. Czyni nas zdolnymi do miłości, która przekracza logikę i porządek doczesności. Miłością mającą siłę do prawdziwej ofiary. Jest to proces, czasem bardzo długotrwały, w którym Bóg nigdy nas nie zostawi samych, ale jak wyraża to św. Paweł, w pełnych nadziei pozdrowieniach: Sam Pan nasz, Jezus Chrystus, i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi w każdym działaniu i dobrej mowie.