Czego szukam przychodząc do Boga? Dlaczego nazywam siebie osobą wierzącą? Odpowiedź na te pytania, chociaż może wydawać się oczywista, nie jest łatwa, jeśli będziemy chcieli udzielić odpowiedzi naprawdę uczciwej i głębokiej. Może ona doprowadzić nas do wniosku, że wcale nie jesteśmy tak bardzo wierzącymi jak się nam wydaje.
W pierwszym czytaniu prorok Izajasz, głosi proroctwo o tak zwanym Słudze Jahwe, który ma objawić Bożą chwałę i uratować tych którzy ocaleli z pogromu Jerozolimy. Wypełnienie się tej zapowiedzi dokonało się oczywiście w Chrystusie. Autor dzisiejszego psalmu właśnie w usta zapowiedzianego Sługi Boga wkłada piękny hymn uwielbienia, w którym śpiewa: Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże.
No dobrze, ale czy te prawdy i zapowiedzi przybliżają nas do postawionego na początku pytania: Czego szukam przychodząc do Boga? Uważam, że bardziej niż może się nam wydawać. Ponieważ wypełnieni się tych obietnic w Chrystusie nas określa, pozwala odkryć najgłębsze o nas prawdy. Jezus pokazał, że naszą drogą jest droga Jego służby. On stając się człowiekiem ukazuje jak mamy traktować Boga i na czym polega wiara. Bez wątpienia tę prawdę doskonale rozumie św. Paweł, kiedy pisze w swoim liście: do Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół ze wszystkimi. Przyjście zapowiadanego Sługi Jahwe zmienia postrzeganie służby Bożej. Tego co powinniśmy oddawać Bogu, ale również i tego co Bóg nam chce ofiarować. W Starym Testamencie Bogu należało składać daniny, aby go przebłagać i zapewnić sobie dobrobyt. Ten sposób myślenia nie jest wcale obcy dla wielu z nas. Niepozornie zakrada się w nasze patrzenie na Boga, jako gwarancję szczęścia i błogosławieństwa. Boga, który jest mi potrzebny do tego, abym żył zgodnie z własnym dobrym i godziwym pomysłem na życie. Bóg chce dla mnie więcej. Pragnie podzielić się ze mną swoim życiem, dać mi moc, abym stał się Jego dzieckiem. Dlatego posyła do nas Swojego Syna, aby uzdolnił do przyjęcia Bożego daru – świętego życia.
Widzimy, że Jezus jest sługą i zarazem synem. Całe swoje życie poświęca Ojcu, dlatego, że kocha, a nie tylko z poczucia obowiązku. To jest droga, na którą zaprasza swoich uczniów. Jako jeden z pierwszych w pełni przeszedł nią Jan Chrzciciel. Podobnie jak on jesteśmy wezwani, aby naśladować Jezusa. Odkryć więź z Bogiem, który jest Ojcem rodzącym w nas dar nowego życia, świętości. Poświęcić się dla Ojca, który naprawdę mnie kocha i którego miłość jest we mnie. Poznając takiego Boga możemy odkryć swoją tożsamość, to kim najgłębiej jesteśmy. Można zrozumieć swoje dziedzictwo i powołanie, jego najgłębszy sens i znaczenie. Powołanie, które zawsze będzie wpisane i określone przez tę relacje. Wzywając z głębi naszego serca do złożenia świadectwa o Bogu, który staje się człowiekiem, aby zgładzić grzechy świata i poprowadzić nas do Ojca.