Wystarczy mała iskierka, aby rozpalić płomień, który swym światłem może rozproszyć każdy mrok. Nie ma takiej ciemności, która mogłaby się oprzeć światłu. A nawet im większa ciemność tym bardziej widoczny będzie mały płomyk. Tak jak światło gwiazd, pomimo iż w skali kosmosu jest ledwie tlący się płomyczkiem, można je zobaczyć z najdalszych zakamarków jego otchłani.
Znacznie większą moc ma światło miłosierdzia, które może rozświetlić codzienność szarego życia obecnością Boga. Miłosierdzia, przez które dochodzą do nas promyki nieba. Mrok doczesnego życia, bez światła jakie daje Bóg, bez wiary, może osłabiać w nas zdolność do autentycznego i głębokiego kochania, postawy bycia darem dla drugiego. Ten mrok może rodzić w nas demony, samolubstwa, zachłanności, zazdrości, demony życia dla siebie, nawet kosztem innych. Nikt przed nim się nie ukryje, bo jest on wpisany w nas, w nasze zranienie grzechem. Na szczęście nigdy ten mrok nie będzie zdolny całkowicie zakryć tego światła Miłości, które sam Bóg umieścił w głębi naszych serc. Pragnienia miłości, która gdzieś w głębi każdego z nas chce być miłosierną, nie szukającą siebie, potrafiącą być bezinteresowną w konkretnych czynach. Gestach, które kosztują i wymagają od nas poświęcenia, które stają się pokarmem życia dla innych, rodzącym nadzieję i sens. Cywilizacja śmierci czerpie swoją mroczną siłę właśnie z powodu braku tego światła. Aborcja i eutanazja mają swoje źródło w braku miłości, braku drugiego człowieka, który podzieli się swoją obecnością, przyniesie dobre słowo, który będzie gotowy wesprzeć w potrzebie, dając poczucie bezpieczeństwa.
Taki sposób postępowania w świecie, w którym obowiązuje zasada, „coś za coś”, w którym pieniądze dla wielu ludzi wydają się dobrem najwyższym, gdzie konsumpcjonizm jest sposobem na życie, staje się światłem mogącym rozproszyć każdy mrok, pozwalając niejako spojrzeć w oczy samego Boga. W takim świecie nasze czyny naprawdę mogą być światłem, które zabłyśnie w ciemnościach, rozjaśniając mrok otaczający wielu ludzi. Światłem, które nie jest nasze, ale swoje źródło ma w Bogu.
Dobrze jest przebywać z ludźmi niosącymi w sobie światło Boga, którzy są w stanie „dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego przyodziać i nie odwrócić się od brata”. Tymi ludźmi powinniśmy być my wszyscy, a zwłaszcza uczniowie Jezusa. Do nas On mówi, do każdego z nas: „Ty jesteś solą ziemi, Ty jesteś światłem świata”. Jakże wielu ludzi potrzebuje dzisiaj tego światła, światła miłości w sąsiedzkich układach, w pracy i szkole, potrzeba tego światła w naszych domach. I my mamy je nieść, nie w mądrości słowa, ale prostocie czynu, daru miłości do której uzdalnia nas Jezus.