Kto ma uszy niechaj słucha. To jezusowe wezwanie pozornie może nam się wydawać banalne i oczywiste. Jeżeli jednak głębiej zastanowimy się nad tym czym jest słuchanie, przekonamy się, że wcale nie jest łatwo słuchać. Słyszeć bardzo często nie oznacza słuchać, a tym bardziej usłyszeć i usłuchać. Bardzo trafnie obrazuje to sytuacja dziecka, które na powtarzaną prośbę, wciąż odpowiada zaraz. A jak się zdenerwuje, że się je popędza będzie gotowe z irytacją powiedzieć „przecież słyszę”. I cóż z tego, że słyszy? Bardzo często przypominamy owe dzieci, do których pomimo tego, że się mówi, nic nie dociera.
Bóg wciąż do nas mówi, w swoim Słowie, Piśmie Świętym, w wydarzeniach naszego życia, ludziach, których spotykamy, radościach i smutkach, w naszej codzienności. W tym wszystkim co staje na drodze mojego życia jest Jego Słowo. Bóg wciąż chce zasiewać je w nasze serca, niczym ziarno. Wobec tego Bożego pragnienia, przychodzi nam dzisiaj stanąć, z ważnym pytaniem: pytaniem o to jak słucham? Czy słucham i potrafię usłyszeć, to co do mnie mówi Bóg? Posłusznie przyjmując Jego Słowo i oddając Mu należny owoc i plon swojego życia. Czy przypadkiem przestroga proroka Izajasza nie odnosi się do mojej sytuacji życiowej: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie zrozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.
Nie jest prostym usłyszeć głos Boga i przyjąć go, tak aby, wydał w nas należny plon. Taka postawa kształtuje się w nas powoli, w konkretnych wyborach. Wymaga przygotowania i czasu. Taką drogą chce jednak prowadzić nas Chrystus. Jeśli czasem dziwimy się, że wymagania Ewangelii są tak trudne, a prawdy, które stawia przed nami Kościół wydają się skostniałe, to może dlatego, że wciąż nie jesteśmy przygotowani, aby przyjąć i zrozumieć Bożą mądrość. Nasze serca mogą być ową glebą, która nie jest w stanie przyjąć ziarna Bożego Słowa i wydać Jego plonu.
Dlatego konieczne jest podjęcie trudu przygotowania swojego serca. Tak, aby było zdolne przyjąć i zrozumieć Boży głos. Dostrzegając w nim propozycję pełną miłości, która choć wymagająca, chce dla mnie tego co najlepsze – uczynić mnie nowym człowiekiem. Potrzeba zatem owego zasłuchania w Jego głos, w lekturze Pisma Świętego, w codziennej modlitwie, w życiu sakramentalnym. To ta codzienna praktyka czyni serce zdolnym przyjąć Boga we wszystkim co niesie nasze życie, w każdej jego chwili. Bez tego trudu spulchniania naszego serca, pozostaniemy głusi i ślepi na wielkie tajemnice jakie Bóg chce w nas objawić, czyniąc nas swoimi dziećmi, dziedzicami niosącymi Boże światło.
Kto ma uszy niechaj słucha!