Zło i dobro wyrastają razem na tym samym gruncie, naszego serca i życia. Nie raz zapewne doświadczyliśmy tej prawdy, zarówno w relacji z innymi, jak i w samym sobie. Widzimy, że w Kościele tuż obok ludzi promieniujących świętością spotykamy grzeszników, którzy gorszą i niszczą dobro. Również kiedy głębiej zastanowimy się nad sobą, widzimy w nas samych przemieszanie dobra i zła. Możemy je odnaleźć, w naszym postępowaniu, sposobie myślenia i wartościowania, czy wreszcie w świecie pragnień i potrzeb, kształtujących naszą codzienność. To doświadczenie bardzo trafnie zapisał św. Paweł, mówiąc o samym sobie: „Gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło”. (Rz 7,21)
Jezus w dzisiejszej Ewangelii uczy nas realizmu w patrzeniu na ten świat i samych siebie. Prawdy o tym, że do końca świata zło będzie nawiedzać pola obsiane dobrym ziarnem. Zło atakuje i będzie atakować dobrych ludzi, dobre parafie, dobre wspólnoty, dobre inicjatywy. Mesjasz nie oczyścił świata ze zła, ale dał nam przykład jak możemy być silniejsi od niego, dał nam łaskę i narzędzia, dzięki którym możemy je pokonać. Zło wciąż jest silne, ale jego kres jest pewny.
Znamienne jest to, że nieprzyjaciel przychodzi w nocy, tuż po siewie dobrego ziarna, kiedy wszyscy spali. Diabłu bardzo zależy, aby nas oderwać od tego co daje nam Bóg, od Jego Słowa i łaski. Dlatego próbuje naszą uwagę skupić na kąkolu, na grzechu i słabości, która jest w nas i w otaczającym nas świecie. Abyśmy przestali wierzyć w dobro, w to że dobre ziarno wyda kiedyś plon.
Działanie nieprzyjaciela polega też na tym, że sieje taki chwast, który jest bardzo podobny do zboża. Ciekawostką jest to, że w przypowieści Chrystus nawiązuje do autentycznej rośliny, gatunku pewnej trawy, zwanym Życicą roczną. Jest to bardzo stary chwast upraw zbożowych, jeszcze z czasów egipskich. Wschodzi on równocześnie z pszenicą i jest do niej tak podobny, że aż do pojawienia się kłosów trudno je rozróżnić. Na dodatek pszenica i życica, rosnąc razem, mają splątane korzenie, dlatego wyrwanie chwastu mogłoby spowodować zniszczenie zboża. Stąd konieczna jest cierpliwość i mądrość, której uczy nas Chrystus, aby nie zniszczyć dobra, kiedy będziemy zajadle plewili chwast grzechu i słabości.
Trzeba pamiętać jednak o jednym, że chwast, choć podobny do pszenicy, zawsze pozostaje chwastem. Zło, choć przemieszane z dobrem, jest zawsze złem. Nie ma ono przyszłości. Chwast kiedyś zostanie wyrwany i zniszczony. Tylko pszenica zostanie zebrana do spichlerza. Granica między dobrem a złem, jest czymś obiektywnym, tak samo jak różnica między chwastem a pszenicą. Trudność polega jednak na tym, że my nie zawsze potrafimy dobrze rozeznać: gdzie jest chwast, a gdzie pszenica. Wiedzę pewną o tym ma tylko Bóg. Dlatego Jezus zaleca cierpliwość i ostrożność w ocenianiu. Przestrzega przed rewolucyjną gorliwością, która domaga się natychmiastowego egzekwowania sprawiedliwości.
Wobec tajemnicy zła działającego w świecie, w Kościele i w nas samych trzeba zachować realizm, ale i nadzieję. Tak możemy odczytać sens Jezusowej przypowieści. Muszę liczyć się ze złem. Kościół nie jest wspólnotą ludzi idealnych, bez skazy. Nigdy nie był i nie będzie. I ja sam w tym Kościele jestem jako grzesznik, któremu okazano miłosierdzie. Byłem i jeszcze nieraz będę zaskoczony dorodnością chwastów na moim poletku.
Liczenie się ze złem, nie może jednak prowadzić, ani do obojętności w stylu „i tak nic nie mogę”, ani do porywania się z motyką na słońce, że niby ja sam zrobię porządek (z sobą lub z innymi). Do Boga ostatecznie należy i sprawiedliwość i miłosierdzie. Niech zatem ta nadzieja pomoże nam zachować wobec zła cierpliwość i pokorę.