Jakże obcy nam zdaje się być Chrystus dzisiejszej Ewangelii. Niezwykle szorstki, niewrażliwy, a nawet więcej opryskliwy. Bo jakże inaczej można określić zachowanie Jezusa względem biednej cierpiącej kobiety, matki błagającej o litość nad swoim dzieckiem. Jezus mówi: niedobrze jest zabrać chleb – chleb łaski – zabrać go dzieciom – czyli Narodowi wybranemu – i dać psom – dać łaskę tym, którzy nie należą do Izraela. Ofiarować ją Kananejce, którą wielu żydów nazwałoby właśnie “psem”, tak jak Jezus zasugerował. Mocne słowa, chciałoby się powiedzieć: nie pasujące do Jezusa. Ponieważ do innego obrazu Mistrza, ukazywanego na kartach Pisma Świętego, przyzwyczailiśmy się. Raczej pełnego miłosierdzia, niosącego dobre słowo, litującego się nad biednymi i wybaczającego grzesznikom, leczącego z chorób. Dlatego ten obraz, jeśli wczujemy się w dramat kobiety, która spotyka się z taką wydawałoby się niewrażliwością ze strony Jezusa, może co najmniej dziwić.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus odziera ze złudzeń, o Bogu, który jest dobrym wujkiem lub pobłażliwym dziadkiem. Miłość Boga jest wymagająca, bo taka jest prawdziwa Miłość. Wymaga ona odpowiedzi, na którą z utęsknieniem oczekuje. Odpowiedzi, która może być trudna. Taką prawdę próbował przekazać prorok Izajasz. Bóg zaprasza do spotkania, każdego bez wyjątku. Aby jednak dotrzeć do Boga, konieczny jest trud wejścia na Świętą Górę, do domu modlitwy, gdzie mieszka Bóg. W tym zaproszeniu ukazana zostaje prawda o Jego miłości, o pragnieniu dzielenia się nią z każdym. Ta myśl, o Bogu którego mogą przyjąć cudzoziemcy, za czasów Izajasza była rewolucyjna. Bo nie mieściło się w głowach Izraelitów, że Naród Wybrany jest wezwany do tego, aby dzielić się swoim Bogiem z poganami? Widzimy zatem, że już wtedy Bóg pragną objawiać prawdę o swojej Miłości, która w pełni miała być dopiero ukazana i zrozumiana w Chrystusie.
Wróćmy jednak do naszego obrazu z Ewangelii. Widzimy, że kobieta nie ustaje w błaganiach, dalej woła o miłosierdzie nad swoim dzieckiem. Chrystus jakby tego nie słyszy. Milczy. Nawet wtedy kiedy podchodzi do Niego, nie zwraca się do niej, tylko do uczniów. Wydaje się, że ją jawnie lekceważy i odpycha. Jednak w tym zachowaniu Jezusa jest pedagogia miłości. To milczenie Boga jest potrzebne, aby przekroczyć własne oczekiwania i przyjąć ofiarowaną nam miłość Boga. Ponieważ człowiek, który doświadcza słabości i bezsilności, może szczerze całą swoją nadzieję złożyć w Jezusie, może odkryć w Nim bezgraniczną Miłość, która chce dać więcej niż oczekujemy. Wtedy można usłyszeć wypowiadane między wersami naszej codzienności, pełne czułej miłości: Wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!