Myślę, że nie jednego z nas, może oburzać postawa nieuczciwych rolników z dzisiejszej Ewangelii. Zapewne sami nie raz doświadczyliśmy goryczy oszukania. Dlatego to uczucie, może być szczególnie nam bliskie. Czy jednak Chrystus w takim właśnie celu, wzbudzenia w nas takich emocji, opowiada dzisiejszą przypowieść? Czy mówi ją, aby przypomnieć o otaczającej nas nieuczciwości? Tak, abyśmy poużalali się nad naszym biednym losem, ludzi tak często niesprawiedliwie traktowanych i krzywdzonych. Jezus pragnie raczej, abyśmy spróbowali odnaleźć się w tym obrazie, bo bardziej niż sądzimy w naszym postępowaniu możemy przypominać nieuczciwego rządcę.
Tak wiele otrzymaliśmy od Boga, wielu Bożych darów nawet sobie nie uświadamiamy: życie, zdrowie, miłość, przyjaźń, wszystkie zdolności i talenty, to co nas kształtuje, również to co jest trudne. To kim jestem, w każdej cząstce istnienia, co stanowi dobro, które jest w nas, to wszystko jest niewyobrażalnym darem kochającego nas Boga. Niestety nazbyt często nie potrafimy dostrzec ofiarowanych nam łask, a tym bardziej przyjąć i być za nie odpowiedzialnym, tak jak prosi nas oto Bóg. Marnując je swoją małostkowością i słabością.
Dlatego bardziej niż nam się wydaje, możemy przypominać owych nieuczciwych rządców. Warto zatem, wsłuchując się w dzisiejszą Ewangelię, zadać sobie pytanie: Jak wiele jest w naszym życiu spraw, których nie chcemy oddać Panu Bogu? Planów i relacji, na które mamy swój pomysł? Czy jesteśmy gotowi przyjąć je tak, jakby pragną przeprowadzić nas przez nie Pan Bóg? A nie tylko wtedy kiedy jest to dla nas wygodne i opłacalne? Przecież wszystko co mamy, co nas kształtuje, czemu poświęcamy nasze życie i czas, nie jest naszą własnością. Jest nam ofiarowane. W jednej chwili możemy to stracić, szybciej niż byśmy się spodziewali. Wystarczy jakaś choroba i słabość, aby wszystko zostało zmiecione niczym domek z kart. Prawda jest taka, że bardzo niewiele możemy uczynić sami z siebie, aby zachować i zabezpieczyć to co jest dla nas ważne.
Jezus w dzisiejszej przypowieści ukazuje Boga, jako cierpliwego Pana winnicy, czekającego na należny mu plon. Wciąż i niestrudzenie wysyła On do nas swoje sługi. Czyni to stawiając na drodze naszego życia różne osoby i wydarzenia. Daje je nam jako dar i zadanie, które mają zrodzić plon dobra i miłości. Nie wolno nam przegapić tych chwil, zmarnować ofiarowanych nam spotkań. Bo to z nich składa się prawdziwy i najgłębszy sens życia, życia które pozwala odnaleźć drogę do nieba. To droga powołania, które nie wypełnia się w realizowaniu zadań i naszych pomysłów, ale w otwartości na to, co Bóg stawia przed każdym z nas dzisiaj, teraz, w tym właśnie momencie. Teraz mam dla Boga zrodzić należny plon, ponieważ jestem Jego winnicą i zarządcą każdego dobra jakie On złożył we mnie.
Bądźmy zatem gotowi przyjąć dar ofiarowanego nam TERAZ. Tego wszystkiego, co Bóg postawi dzisiaj przed nami. W tym pragnie, abyśmy oddali Mu należny plon, poszukując tego, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie. Tak, aby Boże Królestwo było w nas.