Pytanie jakie uczony w prawie zadaje Jezusowi, wydaje się bardzo zasadne. Gdyż w Izraelu, za czasów Chrystusa, panowało niemałe zamieszanie w przestrzeganiu prawa religijnego. Istniało wtedy ponad 613 różnych prawnych zasad, które pobożny żyd powinien wypełniać. Były one powodem licznych nieporozumień, między różnymi ugrupowaniami religijnymi. Zatem odpowiedź jakiej Chrystus udzieliłby na zadane mu w dzisiejszej Ewangelii pytanie: Które z praw jest najważniejsze?, mogłaby stać się powodem oskarżenia, ujawnienia Jego poglądów, za którą opcją się opowiada i zaszufladkowania Go w tamtejsze układy religijne.
Chrystus udzielając odpowiedzi na prowokacje faryzeuszy, nie tylko obnaża ich obłudę, ale jednocześnie wskazuje kierunek dla naszej wiary. Dlatego to pytanie, o najważniejsze prawo, może nam pomóc odkryć nasze najgłębsze motywacje. Warto zatem zastanowić się: Jakie prawo jest dla nas najważniejsze, czym się kierujemy w naszym życiu, nie tylko w życiu wiary, ale tym codziennym? Jakie są moje wybory i co stoi u ich początku, jakie prawo? Czy są to decyzje i działania w których staram się miłować Pana Boga całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem?
Jezus nie zatrzymuje się jednak na tej deklaracji, pokazuje, że powinna ona mieć swoją kontynuacje, konkret: Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Czy w naszym życiu dajemy odpowiedź na miarę tych słów? Bo może być tak, że na prawo miłości, nałożymy różne wyjątki, reguły i zasady, tak aby było ono dla nas dogodne. Dzisiejsze pierwsze czytanie przestrzega nas przed taką postawą. Miłość nie może być uzależniona od opłacalności, czy wyrażana wyłącznie w jakimś uczuciu. Nie muszę czuć chęci do modlitwy, aby się modlić i być blisko tego którego chce kochać. Co więcej, czas oschłości duchowej i emocjonalnej, jest niezbędny do kształtowania i pogłębiania miłości do Boga. Pozwala zobaczyć czy jest to relacja z żywym Bogiem, czy tylko z bliżej nieokreślonym odczuciem?
Podobnie jest i z bliźnimi. Paradoksalnie nie muszę wszystkich lubić, darzyć uczuciem, mam natomiast starać się wszystkich kochać. Miłość rodzi postawę, otwartości serca i umysłu, a nade wszystko woli, w poszukiwaniu tego co naprawdę jest dobre dla drugiego, nawet kosztem własnego dobra. Cóż to znaczy, wystarczy popatrzeć na krzyż, to tutaj słowa z dzisiejszej Ewangelii wypełniają się, w całej swojej wyrazistości. Kochać Boga ponad wszystko i z tej miłości być gotowym oddać swoje życie, dla innych, by Bóg w nich był kochany.
Można powiedzieć, że to zbyt wyniosłe i wielkie słowa, że trudno jest je odnieść do naszego szarego życia. To nieprawda!!! Gdyż pośród nas można spotkać ludzi, którzy starają się kochać na tę miarę wyznaczoną przez Jezusa. Kochać człowieka, z którym doprawdy trudno wytrzymać i zrozumieć go. Kochać ze względu na Boga, choć po ludzku nie ma się na to ochoty, a czasem nawet sił. Bo prawdziwa miłość, pozostaje niezależna od uczuć. Kochać całym sercem, całą duszą i całym swoim umysłem oznacza wciąż trwać w wyborze, decyzji przyjęcia Boga ponad wszystko a bliźnich dla Niego samego.