Powołanie Samuela, jest jednym z najbardziej klasycznych przykładów otwarcia się na głos Boga. Jest to powołanie, do którego się dojrzewa, w którym inni pomagają nam zrozumieć głos Boga. Przyglądając się opisowi tego wydarzenia, warto zwrócić uwagę na ten proces, w jakim Samuel uczy się rozpoznawać głos Boga i determinację, dzięki której nie pozostaje obojętny na głos, jaki wyrywa go ze snu. Sytuację, w jakiej mógłby przewrócić się na drugi bok i spać dalej. Bóg przemawia do niego, w momencie, w którym musi podjąć trud, a nawet więcej narazić się na ośmieszenie w oczach Mistrza, którego budzi w nocy. Jest całym sobą otwarty na słuchanie i posłuszeństwo, które z niego wynika. Podejmuje trud przyjęcia słowa, tak jak potrafi to zrobić, nie bacząc na konsekwencje. Z drugiej strony mamy Helego, nauczyciela i mistrza. Tego, który mógłby wejść w rolę interpretatora i tłumacza Bożego głosu, który obdarzy swojego ucznia mądrymi sentencjami. Wskazując na właściwy czas i miejsce w jakim powinien objawiać się Bóg. Nic z tego jednak nie czyni. Jedyne co nakazuje uczniowi to właściwą postawę, która może go otworzyć na głos Boga, dlatego mówi do niego: «Idź spać! Gdyby jednak ktoś cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha». Heli tak naprawdę pokazał, że nie tyle jest nauczycielem, ale bardziej towarzyszem. To postawa, która powinna być wspólna wszystkim, którzy chcą być przewodnikami duchowymi dla innych. Dla rodziców, babć i dziadków, dobrych wujków, katechetów, liderów, a przede wszystkim dla nas księży. Coś co się dziej między mną a Bogiem, jest tajemnicą, dlatego nie ma w tym spotkaniu miejsca na nikogo poza mną i Bogiem. To co mogę i powinienem zrobić, to pozwolić innym bardziej doświadczonym, aby upewnili mnie, że słyszę naprawdę Boże wezwanie.
Widzimy, w tym obrazie jak ważna jest dyspozycja jaką wypracował Samuel. To jego nocne wstawanie i bieganie do Helego nie wzięło się z nikąd. Był zahartowany, wychowany do posłuszeństwa swojemu mistrzowi. Dlatego bez wahania przychodził do niego jak tylko usłyszał głos. Właśnie o takim harcie ducha pisze dzisiaj św. Paweł. Przestrzegając przed rozpustą, ukazuje drogę, na której mamy stawać się panami swoich namiętności, tego wszystkiego co skupia naszą uwagę na nas samych. Co sprawia, że przestajemy słyszeć głos naszego sumienia, w którym przemawia do nas Pan. Skutkiem tego, jest ciągłe przewracanie się z boku na bok, niezdolność do zasłuchania w głos Boga, który wyrywa nas ze błogiego snu, naszych przekonań, prawd, ambicji i całej rzeczywistości jaką chcemy budować dla siebie, struktur grzechu i słabości. To sprawia, że nie ma w nas miejsca dla Chrystusa. Dla którego jesteśmy stworzeni, który chce w nas żyć, czyniąc z naszego ciała i codzienności przybytek dla Swojego Ducha.
Zanim Apostołowie poszli za Jezusem, podobnie jak Samuel, słyszeli wielokrotnie głos Pana. To spotkanie z dzisiejszej Ewangelii, jest już kolejnym. Potrzebowali czasu, aby zobaczyć coś więcej. Usłyszeć Słowo, w Tym, który dla wielu był tylko człowiekiem, nauczycielem. Zobaczyli w Jezusie Mesjasza, a później Boga, któremu oddali swoje życie. Znaleźli Tego, którego chcieli słuchać i dzielić z nim „dom”. To sprawiło że stali się świadkami. Sprawiło, że zrozumieli, że do Jezusa nie trzeba nikogo przekonywać, ale wystarczy pokorne, proste i konsekwentne: Chodź i zobacz!