Co jest dzisiaj potrzebne, aby budzić podziw? Mądrość, zasady, stałość w poglądach, życie prawdą? Wydaje się, że nic z tych rzeczy. Bo kiedy spojrzymy na współczesnych idoli, ludzi, którzy są ukazywani za przykład, których słowa są nagłaśniane, a idee promowane, nie odnajdziemy pośród nich większości z tych wszystkich cech. Zastanawiałem się ostatnio, dlaczego tak trudno, i trzeba powiedzieć, że chyba coraz trudniej, znaleźć osoby publiczne, które mówią swoje poglądy dlatego, że są do nich głęboko przekonane i uznają je za prawdę, a nie dlatego, aby spodobać się słuchaczom. Brakuje takich osób w telewizji i radiu, brakuje ich w życiu społecznym.
Nie możemy się jednak temu dziwić, skoro już za czasów Chrystusa nie było wcale lepiej. Kapłani, faryzeusze, dwór królewski, rzymianie, każdy słuchał swoich proroków. Historia uczy nas, że tylko czasy się zmieniają, ludzie pozostają tacy sami. Taki sam pozostaje na szczęście również i głos Chrystusa, głos który potrafi budzić podziw, ale wywołuje również sprzeciw.
Wchodząc do synagogi w Kafarnaum Jezus prawdopodobnie nie wzbudził większego zainteresowania. Wyglądał i zachowywał się jak każdy inny Galilejczyk, był przecież człowiekiem wychowanym w określonej kulturze. Nie nosił stroju bogato zdobionego, jaki zwykły ubierać osoby znaczące: uczeni, kapłani, czy dygnitarze. Na zewnątrz nic nie wskazywało, aby posiadał jakąś szczególną moc czy władzę, aż do momentu, kiedy zaczął nauczać. Jak relacjonuje Ewangelista: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Jakie były to słowa? Jaką niosły w sobie głębię, skoro tak bardzo poruszały, skoro wzbudzały takie emocje, że to wydarzenie zostało zapamiętane i spisane po wielu latach przez Marka?
Co dzisiaj z nich zostało? Z tych Słów wypowiedzianych w Synagodze? Z tej mocy przepowiadania, i podziwu, który wzbudzał wśród słuchaczy? Nic się nie zmieniło! Chrystus tak samo przepowiada, mówi z tą samą mocą. W swoim Kościele, w prawdzie, którą ukazuje, w nauce, którą tłumaczy. Jego głos naprawdę, potrafi dzisiaj pociągać i fascynować, ma w sobie moc, chociaż niektórzy próbują go lekceważyć i nie zauważać. Bo zbyt wielu zdaje się słuchać i mówić, to co sami i inni chcą usłyszeć, nie mając odwagi stanąć w konfrontacji z Prawdą, której przyjęcie może wiele kosztować.
Moc słów Chrystusa, władza którą posiada to coś więcej niż tylko prawo wydawania poleceń, to moc, która rodzi się z prawdy. Chrystus naucza tego co jest prawdziwe, co jest autentyczne i niezmienne, głęboko wpisane w człowieka. Naucza tego wszystkiego niezależnie, czy to się podoba słuchaczom, czy nie. Czy jest to poprawne politycznie, i właściwe na ten czas. Głosi to, co jest prawdziwe. Mówi z przekonaniem, w taki sposób, że jego słowa trafiają do ludzkich serc.
Chrystus nie przychodzi jednak na świat, aby zadziwiać. Nie przychodzi też, aby ukazać i przekonać nas, że ma moc. Również nie dlatego, aby przyznać Mu racje. Staje się człowiekiem, ponieważ pragnie, aby ta moc Słowa objawiła się w każdym z nas. Przed każdym z nas staje zatem wielkie zadanie, stać się świadkiem Jezusowych Słów, niosąc w sobie ich moc.