Stajemy się tym co jemy. Czym się karmimy, to kształtuje nasze życie. Im więcej uwagi będę poświęcał temu co materialne, tym bardziej będę żył w świecie przedmiotów. Jeśli podporządkuję codzienność poszukiwaniu tego co duchowe, stanę się człowiekiem otwartym na świat, w jego różnorodności, a przez to bardziej wrażliwym na drugiego człowieka. Ten temat powraca do nas po raz kolejny. Ponieważ rozważamy w dalszym ciągu ten sam fragment Ewangelii, naukę jaką Chrystus zostawia nam po cudownym rozmnożeniu chleba.
Tym razem jednak Liturgia Słowa wydaje się ukazywać nauczanie Jezusa w nieco innym aspekcie. Mówi nie tyle o moc samego pokarmu, jakim staje się ostatecznie dla nas Chrystus, ale ukazuje, że inicjatywa w przyjęciu tego pokarmu zawsze jest po stronie Boga. I nie chodzi o to, że Bóg daje pokarm, którym możemy się żywić, dlatego nasza odpowiedź zawsze będzie się wyrażała w gotowości jego przyjęcia. Bóg działa również uprzedzająco. Za nim sięgniemy po ten pokarm czyni w nas przestrzeń, głód. Kształtując pragnienie prowadzące nas do sięgnięcia po ten pokarm.
Może to wyglądać tak jak w historii Eliasza, kiedy Pan dopuszcza sytuację w jakiej się znalazł. Przygotowuje w tym sposób jego serce do postawy pokory, kiedy powie: Wielki już czas, o Panie! Zabierz moje życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków.
Doświadczenie słabości sprawia, że chcemy się na kimś oprzeć. Jesteśmy gotowi przyjąć ten pokarm jaki jest nam ofiarowany, a nie taki jaki chcielibyśmy. Dlatego nieumiarkowany dobrobyt może zabijać Ducha. Jednym ze źródeł dzisiejszego kryzysu duchowości, wydaje się nieopanowanie w posiadaniu tego co materialne. Aby usłyszeć i przyjąć wezwanie: Wstań i jedz! Najpierw trzeba doświadczyć głodu. Dlatego Ojciec pozwala odejść marnotrawnemu synowi, aby straciwszy wszystko poczuł głód, i wrócił. W tym przejawia się ta niezwykła pedagogia Boga, że stara się tak nas przygotować, abyśmy dobrowolnie przyjęli Jego dar i rozpoznali w nim Ojca, czyli tego który żywi.
Takiego rozpoznania brakowało wielu osobom, które spotykały Jezusa. Bardzo wielu widziało w Nim tylko zagadkowego nauczyciela, powtarzającego niezrozumiałe mądrości. Widzieli Go takim, bo nie obudzili w sobie głodu prawdy. Zabrakło im pokory serca i umysłu, pozwalających rozpoznać w Jezusie Zbawiciela. Uznać Go za jedynego Mistrza i źródło prawdy, pokarmu dającego życie wieczne.