„Szczęśliwy, tzn. błogosławiony jesteś Bartymeuszu”! Ponieważ zdobyłeś się na odwagę opuszczenia dobrze znanego i bezpiecznego miejsca przy drodze. Porzucenia życia ślepca i wejścia w jeszcze większą ciemność nieznanej drogi, która prowadziła do Nauczyciela. Tak wiele o Nim słyszałeś. Uwierzyłeś, że ma On moc uleczyć ciebie, wyprowadzić z ciemności ślepoty. Nie wszyscy mają takie szczęście.
Jakże wielu jest dzisiaj ludzi, którzy zatrzymali się gdzieś w połowie drogi swego życia, w lęku własnych wyborów, w ślepocie grzechu i słabości, w paraliżu woli, gdzieś na skraju życia. Zatrzymani przy drodze, nieświadomi swojej biedy. Nie zrozumieli, nie odkryli jeszcze swojej ślepoty ducha, która nie pozwala im zobaczyć i zrozumieć więcej i prawdziwiej. Spojrzeć na świat codziennych problemów i troski o to co materialne, w tej perspektywie jaką ukazuje Jezus. Odkryć swoją ślepotę ducha nie pozwalającą dostrzec i uwierzyć, że jest inny świat, bez porównania piękniejszy niż ten tymczasowy przy drodze.
Wsłuchując się w słowa dzisiejszej Ewangelii nie sposób, również w sobie samym nie dostrzec Bartymeusza – ślepca stojącego przy drodze, który nigdy nie poznał prawdziwego piękna słońca łaski, piękna świata jakie ukazuje Bóg. Dlatego dzisiejsza Ewangelia zdaje się prowokować nas do zadania sobie pytań: Czy jestem zadowolony ze swojego życia? Czy nie mam wrażenia, że coś tracę żyjąc tak jak do tej pory? Czy na pewno idę drogą życia, ciesząc się jego pełnią, którą chce dać mi Chrystus? Drogą, na której odnajduje pokój i radość serca, w której to co duchowe ma większą wartość niż to co cielesne i materialne.
Każdy z nas podąża drogą codzienności, na niej spotykając Jezusa. Możemy Go minąć zajęci swoimi sprawami. Możemy pozostać gdzieś na skraju tej drogi, nie podejmując odpowiedzialności za to co nam ona przynosi. Pozostać anonimowym w tłumie, uciszając Bartymeuszy tego świata. Możemy również słuchać słów Jezusa, dopóki wymagania i prawdy jakie mówi będą dla nas wygodne i zrozumiałe. Wreszcie możemy zdobyć się na odwagę i zawołać za Jezusem Rabbuni, żebym przejrzał!