Co mam czynić? Jest to jedno z podstawowych pytań jakie stawiamy przed sobą. Ukazuje ono wielkość człowieka, wyrażając dar wolności jaki otrzymał, możliwość decydowania o swoim życiu i wyborze drogi, która będzie je kształtować. Z tym pytaniem stajemy przed różnymi autorytetami, otrzymując odpowiedzi, które kształtują nasze życie. To bardzo ważne, aby mieć kogoś komu można zadać pytanie, podzielić się wątpliwościami. Dlatego do Jana Chrzciciela idą tłumy, widząc w nim proroka, autorytet pozwalający odnaleźć prawdę prowadzącą do Boga.
Co było szczególnego w nauce Jana? Czy była ona reformatorska i odkrywcza? Otóż nie! Odpowiedzi, które daje Jan są proste i dotyczą zwykłych relacji międzyludzkich. Nie wzywa on do heroicznych czynów. Głosi prostą zasadę „oddaj drugiemu co jemu należne”. Bez wątpienia gdyby udało się nam postępować według tej zachęty, życie okazało by się o wiele prostsze. Jest w nas głębokie pragnienie spełnienia tej obietnicy, którą zapowiada Sofoniasz. Obietnicy Boga, który będzie blisko naszych spraw, odsuwając od nas nieprzyjaciela, sprawiając, że nie będziemy się już bali złego.
Janowa lekcja jest odpowiedzią na ten głód miłości z jakim przychodzą do niego utrudzeni ludzie. Jest nauką wzywającą do sprawiedliwości i uczciwości w relacjach z bliźnimi. Jednak sama w sobie niczego nie zmienia, jest tylko przygotowaniem do przyjęcia łaski uzdalniającej nas do wypełnienia tych wskazań. Dlatego Jan Chrzciciel mówi: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, (…). On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Jest on świadom niewystarczalności swojej nauki. Wie, że nowy porządek jaki przyniesie doświadczenie bliskości Boga, którego wypełnienie opisuje św. Paweł, dokona się nie tyle przez praktykę życia według zasad moralności jaką głosi, ale przez ofiarowany nam dar pokoju, który przewyższa wszelki umysł, który będzie strzegł naszych myśli i serc w Chrystusie.
Jezus przynosi nową sprawiedliwość – sprawiedliwość ofiary i daru. Nie tyle głosząc naukę, co bardziej uzdalniając nas wewnętrznie do wypełnienia tej sprawiedliwości. Złożenia daru z samego siebie. Nie tylko oddanie drugiemu tego co jemu należne, ale oddanie w imię miłości tego co po ludzku może się mu nie należeć: dobra za zło, błogosławieństwa za przekleństwo itp. Bo tylko tak można ten świat uczynić lepszym, bardziej ludzkim i Bożym jednocześnie. Tylko dobro może przełamać uprzedzenia, brak miłości, może otworzyć serca ludzi na siebie nawzajem. Dobro, które będzie bezinteresowne, dane w imię prawdziwej miłości, której źródłem będzie sam Bóg. Mocą Ducha czyniąc przez nas i w nas dzieło Zbawienia.