
Słuchając nauki błogosławieństw, możemy je zrozumieć jako obietnicę nagrody, którą otrzymamy po śmierci. Odpłaty za życie zgodne z wymaganiami jakie stawia przed nami Jezus, która będzie na nas czekała w niebie. Tak odczytywane błogosławieństwa, jako nagroda, którą otrzymamy po śmierci, za ubóstwo, głód, płacz i zelżenie, jakie nas spotkają w tym życiu, mogą prowadzić do rozumienia chrześcijaństwa jako religii ludzi słabych. Tych, którzy przyjmują rzeczywistość biernie, pozwalając innym kształtować ich codzienność, zgadzając się na porządek, w którym będą zepchnięci na margines życia, pełnego smutku, żalu i cierpienia. Jakże przykry byłby taki obraz naszej wiary, zmuszającej nas do wyrzeczeń i powodującej smutek, aby zasłużyć na radość nieba. Spróbujmy zatem odczytać dzisiejsze obietnicę nieco inaczej.
Błogosławieni ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. W odnalezieniu właściwej interpretacji tej obietnicy mogą pomóc nam inne słowa Jezusa: Królestwo niebieskie jest wśród was. Jest to stwierdzenie, które Jezus powtarza wielokrotnie. Nie musimy czekać na nagrodę życia wiecznego, ale możemy mieć udział w królestwie niebieskim w naszym obecnym życiu. To królowanie Boga w doczesności, wymaga jednak stworzenia właściwych warunków. Oddania Bogu naszych serc, które staną się Jego świątynią. Tylko w takim sercu, które jest gotowe pokochać Boga ponad wszystko, kształtuje się siła miłości mogąca zmieniać świat. Dlatego Jezus w błogosławieństwach wskazuje drogę formacji naszych serc, które nie poddają się pożądliwością tego świata, nie szukają za wszelką cenę szczęścia na miarę życia doczesnego. Serc, które są gotowe stać się ubogimi i ogołocić się z doświadczeń, które mogą zasłonić Bożą obecność i uniemożliwić rozpoznawanie Jego woli. Życia w logice jarzma stającego się słodkim i brzemienia, które okazuje się lekkim.
Dlatego w obietnicy: Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie albowiem będziecie nasyceni, można odnaleźć nadzieję, życia pełnego i szczęśliwego już teraz w doczesności. Bogactwa, które rodzi się z mądrości ukształtowanej przez nasze codzienne wybory, które mogą ogałacać w oczach tego świata. Warto zobaczyć, że zgoda na brak w naszym życiu jest potrzebna, aby stworzyć w swoim sercu miejsce dla Boga. Rozpoznać prawdziwe bogactwo i nim się nasycić.
Chrystus nie przychodzi po to, aby naszą nadzieję szczęścia ukazać jako obietnicę realizującą się po śmierci, poprzedzonej trudnym i umęczonym życiem. Staje pośród nas, aby życie doczesne uczynić przestrzenią objawiającą Boże królestwo i porządek szczęścia i miłości. Dlatego nasza nadzieja, powinna kształtować się i rodzić w tym co jest teraz, w tym co przeżywamy, jednocześnie kierując nas ku wieczności. Sprawiając, że będziemy zdolni przekroczyć nasze doczesne oczekiwania i pragnienia, uznając że nic co nas spotyka w doczesności nie może mieć wartości absolutnej i nadrzędnej. Bo taki może stać się dla nas tylko Bóg.