
Otaczający nas świat jest pełny niepokoju, burzącego ład społeczny, tak bardzo potrzebny każdemu do harmonijnego i szczęśliwego życia. Niepokoju, który panuje między państwami, narodami i poszczególnymi ludźmi, jakim są naznaczone nasze relacje rodzinne, sąsiedzkie i w miejscach pracy.
Wystarczy wysłuchać informacji, jakimi zatruwają nas codziennie media, aby uderzył w nas ten niepokój, który zdaje się być wszechobecny w otaczającym nas świecie. Ukazuje się w nich − matki porzucające swoje dzieci, nastolatki mordujące swoich rówieśników, wciąż nowe afery, kradzieże, morderstwa. Takich informacji możemy odnaleźć bardzo wiele każdego dnia w gazetach, telewizji i radiu. Jak wiele jest w nich sytuacji i miejsc, gdzie zapomniano o prawdziwym znaczeniu słowa „pokój”. Wobec tego całego rozkrzyczanego świata wciąż głoszącego to przedziwne orędzie niepokoju, staje dzisiaj Chrystus, podobnie jak przed zalęknionymi uczniami, głosząc: „Pokój wam”.
Nie sposób nie dostrzec w tym obrazie ewangelicznym podobieństwa do wizerunku Jezusa Miłosiernego, jaki został ukazany św. Faustynie Kowalskiej. Zmartwychwstały przedstawiony na płótnie, w delikatnym uśmiechu i w geście błogosławieństwa niesie orędzie pokoju do tych, którzy gromadzą się przed Nim. Zdaje się jakby chciał wejść w nasze życie. Mówi całym sobą: „Pokój wam!”, ukazując jednocześnie swoje rany. Jakby chciał w nich wskazać na źródło tego pokoju, który rodzi się z Jego cierpienia, z tej gotowości dźwigania naszego grzechu. Mówi: „Pokój wam!”, błogosławiąc tych, którzy wbijają gwoździe w Jego ręce i nogi.
Jezus uczy nas dzisiaj, że tylko tam gdzie kierujemy się w naszych wyborach i postępowaniu miłosierdziem, może rodzić się prawdziwy pokój. Jest to droga, którą On nieustannie podąrza, droga czynienia pokoju poprzez Miłosierdzie. To na niej Chrystus pochyla się nad każdym człowiekiem, również nad tymi, którzy nie potrafią przyjąć gestu pełnego miłości, którzy tę Miłość Przedwieczną krzyżują. W Chrystusie staje się ona drogą każdego z nas. Jezus zaprasza i uzdalnia do odkrycia tajemnicy Miłosierdzia, jeśli tylko zdecydujemy się wziąć krzyż drugiego człowieka, krzyż jego grzeszności i słabości, nieraz głęboko nas raniącej.
Aby pójść za Chrystusem, wyznaczonym przez Niego szlakiem miłosierdzia, potrzeba razem z Tomaszem Apostołem wypowiedzieć pełne zawierzenia: „Pan mój i Bóg mój”. „Pan” tego wszystkiego, co nas spotyka, Wszechmocnegy Bóg, któremu jest poddana nasza codzienność. Dlatego nie musimy się bać, walczyć o swoje, odpychając drugiego człowieka, szukając sprawiedliwości tego świata, która często jest powodem niepokoju. Nie musimy tego robić, bo sam Bóg zatroszczy się o nasze sprawy. Czy mamy odwagę w taki sposób stanąć przed Bogiem i zaufać Mu? Jeśli nie, to nie będziemy potrafili okazać miłosierdzia drugiemu, bo zawsze będzie towarzyszyła nam egoistyczna troska o to, co zdobyliśmy: pozycje, pieniądze, o dobra tego świata. Troska, która nie pozwoli wziąć krzyża drugiego człowieka, gdyż może się wiązać ze stratą któregoś z tych dóbr. Dzisiejszy świat potrzebuje ludzi mających wyobraźnię miłosierdzia, wyobraźnię, która pozwoli nam zobaczyć w naszych bliźnich dar, jaki ofiarował nam sam Bóg. Uzdolni nas do przyjęcia drugiego człowieka z jego słabością i grzesznością. W tym odnajdując źródło pokoju.