Wsłuchując się w dzisiejsze czytania, nie sposób nie usłyszeć pełnego troski pytania Jezusa: czy macie coś do jedzenia? Pytania, które kieruje do nas wszystkich.
Czy macie czym się nasycić?
Zatrzymajmy się na tym obrazie, jaki ukazuje nam Ewangelia, aby głębiej zrozumieć znaczenie tego pytania.
Spotykamy Apostołów, którzy pomimo tego, że już dwa razy stanęli przed Zmartwychwstałym, nie potrafią odnaleźć celu życia. Pełni wewnętrznego niepokoju wracają do swoich wcześniejszych zajęć, które podejmowali, zanim Jezus ich powołał. Wracają do początku.
I tutaj warto postawić pytanie: czy moja sytuacja życiowa nie przypomina tej, w której znaleźli się uczniowie, stojący na brzegu morza Tyberiadzkiego? Chrystus, podobnie jak do nich, przyszedł do każdego z nas i powołał, abyśmy poszli za Nim. Jestem przekonany, że w życiu każdego chrześcijanina, a nawet więcej, każdego człowieka, był ten moment i to nie jeden raz, w którym Jezus powiedział: „pójdź za Mną”.
Lecz pomimo tego wezwania nadal możemy trwać w łodzi swojego życia bezskutecznie łowiąc ryby, zajęci w naszej codzienności swoimi sprawami, nie słyszący Jezusowego głosu. Może zatem warto wsłuchać się w ten głos, wzywający do zarzucenia sieci, tam gdzie proponuje Pan.
Dzisiejszy świat daje różne propozycje połowów, podaje różne techniki jak zdobyć rozmaite egzotyczne okazy ryb, bardzo kolorowych, lecz często trujących. Za nimi kryją się te wszystkie uciechy, jakie promuje współczesna pop kultura, ukazując je jako sposób na życie. Coś, co może nadać sens naszej egzystencji.
Jeżeli zdecydujemy się przyjąć propozycje współczesnych proroków, zostanie nam dana jedynie pusta obietnica. Po spożyciu tego, co będzie nam ofiarowane, pozostanie tylko niesmak i głód. Pomimo ładnego wyglądu nie można się tym nasycić.
Jaki zatem głos wybieram? Czy głos tego świata, proponujący mi niezwykły i barwny połów?
Czy głos Jezusa?
Czy jestem gotowy powtórzyć za Piotrem i apostołami: trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi?
Ta deklaracja jest bardzo zobowiązująca, bo może się ona narodzić tylko z doświadczenia spotkania z Jezusem Zmartwychwstałym. Jezusem, który ukazuje nam drogę. Zarówno tę, która stanowi nasze życiowe powołanie, jak i tę na teraz, w naszych codziennych, tych małych i większych, wyborach.
Chrystus wciąż staje na naszej drodze życia. Chce przygotowywać nam posiłek, abyśmy w niej nie ustali. Ciągle czeka na brzegu, aby ukazać nam miejsce połowu.
Dlatego potrzeba, abyśmy podnieśli swój wzrok, podnieśli go znad spraw tego świata, które często tak bardzo nas pochłaniają, ciągłego zatroskania, które nie przynosi rezultatu. Potrzeba podniesionych oczu, wyglądających Mistrza, uszu, gotowych Go wysłuchać i serca ochotnego przyjąć przygotowany przez Niego posiłek.
To jest Pan! On żyje i jest pośród nas, stoi na brzegu naszej codzienności.