Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. To wyznanie św. Pawła może, a nawet powinno towarzyszyć nam w naszych osobistych modlitwach. Bo chyba nigdy wcześniej człowiekowi nie było tak trudno uznać swojej grzeszności jak dzisiaj. Świat wokół nas wciąż próbuje przekonać, że mamy prawo określać sami co jest dobre, a co złe. Przekonuje, że dzisiaj grzech się zdewaluował i skompromitował. Ukazuje go jako coś obciążającego, wywołującego różne nerwice i traumy. Dlatego współczesny człowiek winien się od niego wyzwolić.
Wobec tej pokusy świata, aby być niezależnym i móc decydować o sobie, o tym kim chcę być i co jest dla mnie dobre, staje dzisiaj Chrystus. Próbuje nas przekonać, że stawiając w centrum naszego życia posąg własnego JA, niczym bożka, zmierzamy do większego zagubienia. Taki sposób myślenia w pewnym stopniu może się udzielać wszystkim, również nam, deklarującym się jako chrześcijanie. Dlatego warto uczynić swoją modlitwą słowa z dzisiejszego Psalmu: Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego.
Odkrycie i przyjęcie prawdy o własnej ograniczoności i słabości, o skłonności do grzechu, jest konieczne do naszego wzrostu i rozwoju. Inaczej będziemy przypominać głuchych i ślepych, którzy potykając się i raniąc, będą dalej brnęli na nieznanych drogach twierdząc, że wszystko jest w porządku i doskonale wiedzą dokąd zmierzają. W każdym z nas jest mechanizm, poprzez który będziemy gotowi zagłuszać głos naszego sumienia. Dlatego niezbędna jest tutaj modlitwa o poznanie i odwagę w przyjęciu prawdy o samym sobie, która nie zawsze będzie mi się podobać. Prawdy, z którą również mogę się obawiać stanąć przed Bogiem, aby mnie nie odrzucił.
Dzisiaj Jezus próbuje nas przekonać, abyśmy porzucili ten lęk, abyśmy podobnie jak św. Paweł przyjęli miłosierdzie, które jest nam ofiarowane nie dlatego, że na nie zasłużyliśmy, ale tylko dlatego, że Bóg nas po prostu kocha. Jezus niestrudzenie wchodzi w codzienność, aby odnaleźć nas w zagubieniu, na pustyni naszych grzechów. Ode mnie zależy czy pozwolę się Bogu odnaleźć i uznam się za grzesznika. Od tego zależy na ile będę gotowy przyjąć łaskę przebaczenia.
Mówi się, że największymi grzesznikami byli święci. Bo kochając Boga widzieli swój grzech, rozumieli jak bardzo rani on Boga i jak wielką cenę On zapłacił, abyśmy mogli się od grzechu uwolnić. Dlatego całym sercem byli gotowi oddać się tej miłości, którą jest Bóg. Warto zatem dzisiaj zobaczyć Boga jako Pasterza niosącego na swych ramionach mnie samego. Boga, który pragnie przywrócić mi godność, do której mnie przeznaczył. Niezależnie od tego jak bardzo pokrzyżowały się drogi naszego życia, Jezus wciąż wychodzi nas szukać.
Doświadczyć odnalezienia – pełnego miłości Bożego dotyku tego co we mnie słabe i tak bardzo niedoskonałe, pozwala odkryć własną wyjątkowość i niepowtarzalność, godność, którą dał mi sam Bóg. Dla Boga nie ma ludzi małych, każdy jest tym najważniejszym, tym jedynym, którego warto szukać i o którego warto walczyć. Doświadczyć odnalezienia oznacza odkryć Boga, który przychodzi do mnie w mojej słabości, w tym jakim jestem w moim grzechu. Boga, który naprawdę mnie kocha i nic, naprawdę nic nie jest w stanie tej miłości zmienić, ani ją osłabić.