Czyżby dzisiejsza Ewangelia zachęcała do nieuczciwości? Bo jakże inaczej zrozumieć zachętę, abyśmy zdobywali przyjaciół niegodziwą mamoną? Zwłaszcza dla nas żyjących w świecie, gdzie często społecznie akceptuje się pewne podarki dla osób, dzięki którym można coś załatwić, ułatwić sobie życie.
Każdy z nas jednak zdaje sobie sprawę, że nie jest to raczej właściwa interpretacja. Jaka jest więc prawda, którą chce przekazać nam Jezus w dzisiejszej Ewangelii? Wszystko co otrzymujemy jest darem od Boga, który w każdej chwili możemy stracić: drugą osobę, miłość, zdrowie, powodzenie, pieniądze. To wszystko stanowi owo cudze dobro, które jest nam powierzone. Cudze – dlatego że nie mamy nad nim pełnej władzy, zostało nam ono ofiarowane. Bo nawet jeśli jest przez nas wypracowane, to i tak jego fundamentem są wrodzone zdolności i dyspozycje. Dlatego jesteśmy tylko zarządcami tego wszystkiego co stanowi majątek Pana, który jest w Jego absolutnej mocy. Aby się o tym przekonać, wystarczy przyjrzeć się historii życia tych, którzy będąc na szczycie w jednej chwili potrafili z niego z hukiem spaść, choćby z powodu choroby. Tak naprawdę nic nie jesteśmy w stanie uczynić bez Boga, On jest u początku wszystkiego w naszym życiu, nawet jeśli tego nie chcemy. Dlatego niewątpliwie przyjdzie dzień na każdego z nas, kiedy będziemy musieli rozliczyć się z zarządu, powierzonym nam dobrem. Jaka wtedy będzie nasza odpowiedź? Jaka byłaby dzisiaj?
Chrystus zachęca nas, abyśmy tym wszystkim co posiadamy, tym co jest w nas wrodzone, ale również i tym co zostało przez nas wypracowane, posługiwali się czyniąc dobro innym. Używając niegodziwej mamony, która stanowi dobra tego świata zdobywali przyjaciół dla Boga, udzielając im z tego co i tak nie jest nasze. Tylko taka postawa może nam zapewnić, pochwałę w ustach Pana. Pochwałę za te wszystkie dobre czyny, jakie stały się naszym udziałem, które mogliśmy podjąć dzięki posiadaniu dóbr tego świata. Wierność w małych rzeczach, w wykorzystywaniu tego wszystkiego co posiadamy, w drobiazgach dnia codziennego, w zdobywaniu przyjaciół dla Boga, może otworzyć nam bramy nieba. Na tej drodze, nie można zgodzić się na drobne nieuczciwości, na kompromisy, gdyż wszystko ostatecznie odporządkowane jest największemu ze skarbów – naszemu zbawieniu. A wobec tej perspektywy, troska o wszelkie dobra materialne ma sens tylko wtedy, kiedy pomagają one w drodze do Nieba. Chrześcijanin, jeśli chce być wierny Chrystusowi, powinien widzieć swoje życie w perspektywie próby w czasie. Doczesność jest mu ofiarowana, aby nauczył się wybierać Boga jako największe dobro. Będąc zdolnym z miłości oddać Mu wszystko co posiada. Tak, aby służyło to zgodnie z wolą Boga.
Dzieląc się z innymi, nie ulegniemy też pokusie uczynienia z tego wszystkiego co posiadamy Bożka, któremu gotowi będziemy bezgranicznie służyć. Oddając każdą wolną chwilę naszego życia. Niech zatem Chrystusowe pytanie o zarząd powierzonymi nam dobrami, często do nas powraca. Pomagając nam widzieć i zdobywać prawdziwe dobra, których ani mól ani rdza nie zniszczy.